niedziela, 6 września 2015

11. Psychopata czy zagubiony nastolatek?


Red X

Przekazuję Deathstrokowi nagranie rozmowy Robina z Batmanem. Wygląda na zadowolonego, ale jego nigdy się nie ogarnie. Przecież nosi maskę, która ukrywa uczucia jeszcze lepiej niż każda pokerowa twarz. Sam mógłbym sobie jakąś wykombinować, ale po co? W moim fachu działamy po ciemku, aby nikt nas nie spostrzegł, więc maski są zbędne. Podobno Deathstroke był kiedyś wyjątkiem właśnie wśród najemnych morderców – jako jedyny przykrywał swą twarz, a gdy przeszedł na emeryturę, bo zabijanie mu się znudziło i wolał zdobyć władzę nad światem, zwyczaje nadal mu się nie zmieniły. Może jest tak obrzydliwy, że nikt nie chciał dla niego pracować lub go wynajmować, gdy nie nosił maski. Chichoczę na tą myśl, a on patrzy się na mnie jakoś dziwnie swoim jednym, podkreślonym eyelinerem okiem.
- Pójdź do Raven i podaj jej kolację, talerz leży na stole w pokoju obserwacyjnym. Patrz na nią, kiedy będzie jadła, żeby sobie nic nie zrobiła. Jesteś ostatnią osobą w budynku, więc zdany jesteś na siebie, jak zaatakuje Cię plastikową łyżką. Masz tam zostać dopóki nie zje wszystkiego. Ja oczywiście za chwilę wychodzę do domu – hah, a jednak szef tu nie mieszka, skoro tak mówi.
- Rozumiem, że Raven nie ma swoich mocy?
- Nie ma.
***
Wchodzę do celi, trzymając w rękach miskę jakiejś papki i plastikową łyżkę. Raven siedzi po turecku, ma zamknięte oczy i powtarza w kółko jakieś niezrozumiałe słowa. Zamykam dokładnie jedne z czterech drzwi, żeby nawet nie próbowała ucieczki. I tak reagują jedynie na odciski palców kilku pracowników (łącznie ze mną i Jinx) oraz samego szefa.
- Jedzenie dla przyszłej współpracowniczki – uśmiecham się pod nosem, nie wiedząc z czego wynika mój nagły dobry humor. Zapewne z przybicia Batmana.
- Raczej jedzenie dla więźnia – mówi, otwierając oczy, po czym wykrzywia ładnie wykrojone usta na widok miski – a nawet nie jedzenie. To jakieś obrzydlistwo.
- Bardzo dobry kleik – wychwalam, chociaż nie mam bladego pojęcia co to jest – Deathstroke byłby strasznie zawiedziony, gdybyś go nie zjadła... – brakuje mi pomysłu jak ją nazwać, chyba to widzi.
- Raven – cedzi, po czym bierze do ręki łyżkę i ogląda ją jak dzieło da’Vinciego.
- Rozumiem, że tytani mówią na ciebie Rav? – siadam na podłodze, sterylnie czystej jak wszystko wokoło.
- A co cię to obchodzi? Parę godzin temu mnie torturowałeś, a nagle stałeś się taki rozmowny – wsadza łyżkę do papki, a kiedy ją wyciąga, substancja się ciągnie. Wykrzywia się jakby wleciała właśnie w Plazmusa.
- Och, nawet przestępcy bywają czasem rozmowni, Rae – akcentuje ostatnie słowo.
- Super, dziecinne skracanie pseudonimu – mruczy, zjadając pierwszą łyżkę substancji.
- Zapomniałem powiedzieć smacznego – uśmiecham się kącikiem ust. Rzuca we mnie łyżką, którą łapię dosłownie centymetr przed moją twarzą. Oglądam ją podobnie jak Rae wcześniej – nieładnie rzucać w przyszłego współpracownika łyżką.
- Nie będę waszym współpracownikiem – syczy, po chwili jakby w geście olśnienia uśmiecha się paskudnie – ale jeśli jesteś tego taki pewny, to może powiedz jak sam się nazywasz, bo głupio nie znać imienia przyszłego współpracownika.
Co mi szkodzi? I tak nie podam prawdziwego imienia, jedynie pseudonim. Przecież wkrótce zacznie z nami pracować – innej opcji nie ma.
- Iks – mówię spokojnie. Ona jakby zastanawia się nad jakimś debilnym zdrobnieniem, a ja w tym czasie bawię się rzuconą we mnie łyżką.
- Nie mam żadnego pomysłu – mówi zrezygnowana, po czym patrzy się niemrawo na papkę – Nie zjem tego.
- A ja muszę tu sterczeć dopóki tego nie zjesz.
- To będziesz tu sterczeć do jutra – twierdzi zarozumiale – albo do końca świata.
Zapada krępująca cisza – taka, jaka powinna od początku zapadać między więźniarką a strażnikiem, między bohaterką a przestępcą... No dobra, może pora cokolwiek powiedzieć lub jakkolwiek zmusić do jedzenia? Nie chce mi się tu wiecznie sterczeć. Chociaż, tak szczerze - nie jest źle. 
- Na serio to jest takie złe? - pytam, patrząc na szarą masę, wyglądającą jak połączenie budyniu i kleju.
- Owszem - dziewczyna powraca do mamrotania swojej formułki pod nosem, a ja już tylko wzdycham. Okazuje się, że przekonanie kogoś do zjedzenia miski papki może być trudniejsze od torturowania.


Raven

Skup się, do diaska! Zamknij oczy, uspokój się. Jego tu nie ma. Nie ma tu również miski, nie ma pomieszczenia ani plastikowej łyżki. Nie ma kłębiących się w Tobie pytań ani zdziwienia, jest tylko czerń. Twoja dusza, mroczna i pozbawiona uczuć jak zawsze. Tym żyjesz, na tym polegają twoje moce. Jeśli ich nie uwolnisz, staniesz się taka jak oni, z uczuciami, lecz bez honoru i skrupółów. Co z tego, że jeden z nich nagle wydaje się taki bliski, pewnie każą mu grać, żebyś do nich szybciej przystała. Poza tym po prostu blisko siedzi. Skup się, medytuj. Moce się odnajdą w głębi twej duszy, twego godnego pożałowania istnienia.
Po chwili czuję jak jakiś przycisk w mojej głowie przekręca się i niemal widzę jarzący się napis 'ON' oraz czarniejący 'OFF'. Ale to tylko moja wyobraźnia, co nie zmienia faktu, że jakieś moce mi wróciły. Próbuję za wszelką cenę przemienić się w energię, uwolnić z niewidzialnego więzienia atomów... Zero reakcji. Cholera! Spróbuj zrobić cokolwiek, porusz chociaż tę miskę. Czarna energia, jakby trochę obudzona, otacza naczynie i podnosi na dwa centymetry, po czym opada z głuchym plaśnięciem o podłogę. Iks patrzy na mnie wzrokiem, w którym trudno by znaleźć przerażenie, równie trudno znaleźć w nim spokój. Płynnym ruchem wyciąga z kieszeni bluzy rewolwer, celuje prosto w moją głowę, po czym powoli wstaje i oddala się o kilka kroków. Wreszcie mogę odetchnąć, wyszedł ze sfery zakłócania krążenia energii.
- Zrobisz jakąkolwiek ze swoich sztuczek, a nacisnę spust - syczy chłopak, zupełnie już odmieniony. Niemal czuję niebezpieczny błysk jego oczu, ukrytych za dużymi szkłami okularów przeciwsłonecznych. Jakby mieszkały w nim dwie istoty: psychopatyczny morderca i normalny nastolatek.
- Naciśniesz spust, a obydwoje zginiemy - mówię wolno rzeczowym tonem. To, że kłamię jest oczywiste jak wynik dodawania 2 do 2. On zginie, a mnie tylko będzie boleć. Koszmarnie boleć, tak jakbym umierała.
- No to mamy przerypane - śmieje się bez śladu uśmiechu - jak ty zaatakujesz, to obydwoje zginiemy, jak ja zaatakuję to będzie tak samo. W sumie, co mi szkodzi.
Opuszcza rewolwer.
Nagle czarna energia oplata jego szyję i - zupełnie bez udziału mojej woli - chłopak leci przez pół pomieszczenia, po czym zostaje 'przybity' do ściany. Czuję jak szczęka niemal opada mi ze zdumienia, bo dobrze wiem, że nie jestem do tego zdolna w tym stanie. Wygląda na to, że esencja przestaje się mnie słuchać. Zła wiadomość. Co nie oznacza, że nie mogę wykorzystać jej na moją korzyść. Podchodzę do niego wolno, już z pewną siebie, niemal zarozumiałą miną.
- Pomożesz mi stąd uciec - mówię głosem pozbawionym uczuć - albo zginiesz.
Zastanawia się przez chwilę, z grymasem na twarzy.
- Pod jednym warunkiem - syczy - ty pomożesz mi zabić Robina...
Widzi niemy sprzeciw na mojej twarzy, wybucha psychopatycznym śmiechem.
- Dobrze wiesz, że przydasz im się o wiele bardziej od niego, Rae.

~~~
Miał to być najlepszy rozdział, ale jest przeciętny. I bardzo krótki. Poza tym Iks zmienia charakter niemal co pięć zdań, Raven jest taka zbyt uczuciowa, a...
Tea: Tak, wiemy, kompletne badziewie. Mów o ważniejszych rzeczach.
No dobra. Oficjalnie wprowadzamy drugi, osobny sezon 'Praktykant' (sorry, Anelim) i tyle z moimi problemami co do tego wątku. A! Zapomniałam o najważniejszej rzeczy!
Tea: Tak jak zwykle...
A ta najważniejsza rzecz: Nienawidzę Was! Szczerze i do końca życia! No bo jak BB mógł dostać 4 głosy?!! Zawiodłam się na Was i to bardzo. W moim blogu chodzi o łamanie schematów fanowskich, a nie ich powielanie! Mam wielkie nadzieje, że na Bestię głosowały osoby, które nie czytają, a po prostu weszły na bloga i patrzą 'O! Ankieta! Zupełnie mnie ten blog i historia nie obchodzi, ale zagłosuję na BBRae, bo są najlepsi!'. Sorry, jeśli obrażam ich fanów, ale po prostu ze względu na tą parę niemal zupełnie przestałam lubić zielonego!!!
Tea: Musiałam jej dać leki uspokajające. Trzymajcie się i do nexta! /Caxi (i Tea)

2 komentarze:

  1. Nie zabijesz mnie, jak powiem?
    Na pewno?
    Głosowałam na BB ^^ *na wszelki wypadek się chowa*
    BB: No weź, chyba nie jestem aż taki zły.
    S: siedź cicho, bo też oberwiesz.

    Dupa, Raven nie ma mocy? Jak ni ma, jak ma. Slade chyba traci wzrok na starość XD A plastikowe łyżki potrafią być bardzo niebezpieczne XD
    Rob: Do rzeczy.
    Jeeej, odzyskała moce! X: "zabić, czy nie zabić, oto jest pytanie". On tak na serio z tym zabijaniem Robina? O.o No i dobrze! ^^ Znaczy sie, Grayson ma żyć, nie daruje jeśli gi zabijesz.
    Już się nie moge doczekać tego sezonu XD
    Pozdrawiam / Susan i ekipa

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem szczerze: przeczytałam to już wcześniej ale komentuję dopiero teraz. Zresztą jestem tu chyba jedyną osobą, która nie uwielbia Tytanów, a czyta bloga dla cb i twego talentu (tak bardzo związane z tematem :-P).
    Co do rozdziału: ja w tym widzę wejście do paringu RavRedX. I tyle. Koniec. Romansik niczego sobie. Cacy. Ale chyba jestem kurde troche nie w sosie i tak komentuje bez emocji, a nawet to zakrawa na hejt. Trudno.
    Po prostu mi z powodu rozmowy Rav i Iksa serce nie wali, nie grzmoci ni nic, i czytam by wiedzieć o co chodzi gdy się pojawi Terra. A TY KAŻESZ MI NA NIĄ CZEKAĆ! Jak możesz??
    Jak możesz??
    Jak?
    ~Twoja, lecz smutna Anelim

    OdpowiedzUsuń