Raven
- Wyglądałabyś w niej wspaniale! - pisnęła Gwiazdka wskazując na sukienkę w szybie wystawowej.- Na pewno - mruknęłam, obdarzając kawałek czarnego materiału znudzonym spojrzeniem. Przyjaciółka chwyciła mnie za nadgarstek i zaciągnęła do kolejnego sklepu. Który to, dziewięćdziesiąty? Byłyśmy obwieszone masą reklamówek i torebek, a ona nadal nie wykazywała najmniejszych objawów zmęczenia. Nie wiem jak dałam się na to namówić. No dobrze, wiem. Gdy tydzień temu Kid Flash i Bestia przyszli do mnie z wielkimi oczami i prośbą, żeby zająć czymś Gwiazdeczkę przez parę godzin w dzień jej urodzin, nie mogłam odmówić. Aktualnie chłopcy piekli jej tort, robili coś zwane troknarem (?) i ozdabiali wieżę, a ja chodziłam ze Star po galerii handlowej. Tamaranka stwierdziła, że zabawi się w modystkę i nie da mi więcej chodzić w powyciąganych bluzach. Trudno się mówi, przeżyję.
- I jak wyglądam? - zapytała dziewczyna obracając się w lekkiej, fioletowej sukience.
- Nieźle - stwierdziłam dość szczerze.
- Teraz zobacz to - stwierdziła, wciskając mi w ręce sukienkę z wystawy i niemal wpychając do drugiej przymierzalni. Ta dziewczyna serio nie zna swojej siły.
Sukienka była czarna, zwiewna i nadzbyt długa jak na mój gust. Jednak Star się uparła, że wyglądam w niej cudownie, więc muszę ją kupić. Gdy stałyśmy w kolejce do kasy, naszło mnie przeczucie, że ktoś nas śledził. Rozejrzałam się po sklepie, ale od wszystkich biła dobra energia. Cholera. Nie będę psuć Gwiazdce urodzin podejrzeniami.
Po chwili poszłyśmy do kosmetyczki, gdzie Tamaranka była stałą bywalczynią. Moje przeczucie trochę zelżało. Tamaranka chwilę gadała z ładną, młodą dziewczyną, która wskazała nam dwa wygodne fotele i kazała czekać na szefową. Usiadłyśmy. W radio grali jakieś dyskotekowe starocie, było jasno i bardzo ciepło.
- Wiesz, Rav, jest taka jedna sprawa... - zaczęła i nagle urwała. Popatrzyła na swoje pomalowane na delikatny róż paznokcie.
- Tak?
- Umawiam się z takim jednym Louisem i nie wiem jak to powiedzieć innym - wyszeptała na jednym wydechu.
- Normalnie? - zapytałam lakonicznie.
- Ale czy Robin nie będzie zły? - skierowała na mnie swoje duże, niewinne jak u dziecka oczy.
Jasne, że będzie zły. A ten cały Louis stanie się dla niego największym przestępcą świata.
- Nie, no co ty. Na pewno będzie się cieszył twoim szczęściem jak my.
- Dziękuję Ci Raven! Dzisiaj wszyscy go poznają!
Cholera.
kilka godzin wcześniej
Red X
- Czyli odchodzisz? - wzrok Shane'a zatrzymał się na chwilę na mnie, by potem znów powrócić do wyszukiwania w pijanym tłumie zamachowców i bardziej rozebranych niż wypada panienek.- Nie do końca - mruknąłem sącząc mohito z niewielką dawką alkoholu - Zmieniam jedynie profesję.
Mój rozmówca parsknął, po czym odgarnął jasną grzywkę z oczu. W jednym z kątów sali wybuchła niewielka bójka. Wszędzie w klubie unosił się dym papierosowy i mocny zapach spalenizny. Mimo bardzo wczesnej pory gęstość zaludnienia wynosiła chyba dwadzieścia osób na metr kwadratowy, licząc oczywiście powierzchnie typu stoły. Pod ścianą, obok której staliśmy, znajdowało się stosunkowo niewiele osób i dochodziło tu nocne powietrze z otwartych drzwi na końcu korytarza (oraz ściany...). Nagle Shane wyciągnął z kieszeni komórkę, zanim zdążył odezwać się sygnał. Przez chwilę tępo wpatrywał się w ekran.
- Powinieneś stąd iść - powiedział poważnie unosząc wzrok.
- Dlaczego? - wyrwało mi się mimowolne pytanie. Shane nie należał do osób zamkniętych w sobie, choć był płatnym mordercą i najemnikiem. Ale takich pytań nie powinno się zadawać. Jego pociągłą, opaloną twarz wykrzywił grymas.
- Twój były pracodawca znalazł sobie kogoś nowego. Ktoś będzie cię tutaj szukał - syknął cicho, a potem jego wzrok zatrzymał się na jednym punkcie. Chłopak zdębiał i zaczął szukać czegoś w kieszeni. Popatrzyłem w tym samym kierunku. Wśród tłumu, stała wyróżniająca się postać. Blondynka w różowej sukience wyjętej rodem z jakiejś ekranizacji Barbie. Mogła mieć około piętnastu lat i wyglądała na dość zagubioną.
- Idź po nią i ją tu przyprowadź, a ja zabezpieczę cię, jeśli będzie trzeba.
Wykonałem polecenie. O ile w tym towarzystwie da się mieć przyjaciela, to Shane był takim dla mnie, choć zabijał dla zabawy, nie z braku pieniędzy. Ale dało się z nim dogadać. I nie pił dużo.
Chwyciłem blondynkę za nadgarstek i zacząłem ciągnąć w stronę ściany.
- Odejdź zboczeńcu!!! - krzyknęła skrzekliwym głosikiem jakby oczekując pomocy ze strony rozbawionego całą sytuacją tłumu. Używając całej silnej woli, by nie przywalić jej w wymalowany policzek, zaciągnąłem ją pod ścianę.
- Och, Shane - westchnęła z mieszaniną ulgi i wyrzutu na widok chłopaka - możesz łaskawie nie nasyłać na mnie swoich dziwnych kolegów?!
Wyrwała mi swój nadgarstek.
- A ty, Kitten, możesz łaskawie nie pojawiać się w takich miejscach?!! Wiesz, co by mi ojciec zrobił, gdyby Cię tu zobaczył?! - wrzasnął Shane. Czyli... to jego siostra?
- Wyluzuj, nie dowie się. Zresztą, jestem tu z Minnie.
Shane wydał z siebie coś jakby okrzyk rozpaczy i przywalił pięścią w ścianę. Wierzcie lub nie, ale zazwyczaj jest opanowany.
- Ona przecież umie o siebie zadbać, braciszku - pocieszyła brata Barbie.
- Zapomniałaś co stało się rok temu? - mruknął z niezadowoloną, lecz już spokojną miną. Z kieszeni wyciągnął rewolwer - osłaniaj mi tyły - skierował polecenie do mnie - a ty stąd spadaj.
- Nie zabronisz mi! Mam już siedemnaście lat! - marudziła blondynka, ale nikt jej nie słuchał. Zanim zdążyliśmy cokolwiek zrobić, z najbliższego stołu zeskoczyła ładna dziewczyna chyba w moim wieku. Podeszła do nas spokojnym krokiem.
- Minnie, jesteś - odetchnął Shane, schował rewolwer i zmarszczył brwi - nie powinnaś tu sama przychodzić, a tym bardziej mieszać Kitten. Gdyby wam się coś stało, ojciec by mnie poszatkował.
- Umiem o siebie zadbać - zacytowała nieświadomie Barbie. Miała aksamitny, niski głos. Nie przypominała w zupełności pozostałej dwójki, jak się domyślałem - rodzeństwa. Jej włosy były koloru mlecznej czekolady, cera opalona, a oczy ciemnozielone. Miała na sobie skórzaną mini i czerwoną bluskę z głebokim dekoltem. Przez ramię przewiesiła średniej wielkości torebkę, idealną, by schować w niej broń. Była mocno umalowana. Pasowała tu, bardzo dobrze wtapiała się w to mroczne miejsce. Lepiej nawet od brata.
- Muszę iść, mam robotę - stwierdził Shane patrząc się na zegarek - a wy dwie wracacie ze mną.
Minnie posłała mi błagalne spojrzenie.
- A nie mogę wrócić później, z twoim kolegą?
Ktoś będzie Cię śledzić. Twój szef znalazł sobie kogoś nowego.
- Nie możesz.
~~~
Pierwszy kawałek mi nie wyszedł. Kompletnie. Mam nadzieję, że drugi to choć trochę odkupił. Chcecie, żebym w zakładce o bohaterach dodała opisy i obrazki wymyślonych przeze mnie na rzecz opowiadania? (Shane ❤, Louis, Minnie, Ariel) Piszcie. Znów 5 osób komentujących, bo jestem leniwa i mi się nie chce pisać :P
/Caxi
Pierwsza! Tak, dobrze by było, gdybyś opisała nowe postacie. Pierwsza część wcale nie była zła. Raven kupująca sukienkę to dość niecodzienny widok. A część druga jeszcze lepsza. Zaciekawiły mnie te postacie i ogólnie cała sytuacja.
OdpowiedzUsuńCzemu mam przeczucie, że po urodzinowej imprezie Gwiazdki Slade utraci pierwsze miejsce na liście wrogów Robina, a jego miejsce zajmie tajemniczy Louis?;)
OdpowiedzUsuńPodobały mi się obie części, chociaż druga była ciekawsza. Co do postaci to sądzę, że ich opisy byłyby przydatne. Ciekawi mnie szczególnie opis Shane'a,który musi być interesującą postacią, skoro umieściłaś przy niej serduszko.
Chodziło raczej o moją słabość do blondynów... w opowiadaniach czy książkach :P
UsuńCzas ruszyć cztery litery i coś napisać.
OdpowiedzUsuńA, od razu zaznaczę, że mam zajebiście zły humor, więc nie moja wina że komentarz może być troche nie ten teges.
Rozdział taki sobie. Pierwsza część - zakupy, Star with Raven. Gwiazdka ma chłopaka. Robin będzie zazdrosny. Ociekajàcy lukrem happy end. Część druga - tutaj mój mózg się wyłączył, dlatego miałam wrażenie, że tutaj tylko gadali. Ale zaintrygował mnie ten cały Shane.
Jeszcze wrócę do postaci Louis'a - jak znam życie będzie z nim coś nie tak.
To tyle. Dzisiaj bez emotków i wykrzykników. Pozdrów różowe chrabąszcze ode mnie.