niedziela, 27 września 2015

12. Mogłam się spodziewać

Raven

- No? Wchodzisz w to?
- Nie jestem taka bezduszna, jaka się wydaję - syczę - i nigdy w życiu nie naraziłabym jednego z moich przyjaciół na śmierć.
- To będziesz tu tkwiła.
- O ile dobrze myślę, to ty jesteś w gorszej sytuacji.
Przytakuje mi milczeniem i (dałabym głowę) nienawistnym spojrzeniem zza okularów przeciwsłonecznych. Moja niekontrolowana energia przyciska go do ściany, a ja nie potrafię tego opanować. Nie mogę spróbować, bo wtedy zrozumie, że to zwykły zbieg okoliczności, że wciąż nie mam swojej mocy. A raczej kontroli nad nią, co okazuje się o wiele gorsze. Cholera. Z całej siły próbuję się skupić na opanowaniu tej małej cząstki swej duszy, która oplata Iksa. Ale to ona zawłada mną, otacza swą czernią mą sylwetkę, wątłą w odróżnieniu od nieskończoności mroku. Nie zdążąm nawet krzyknąć, wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Zresztą - któż mógłby wysłuchać wołania o pomoc? Tytani są w wieży, a płatny dręczyciel jest przyciśnięty do ściany. Nikt i tak nie potrafiłby mnie uratować. Nie w obliczu dwóch par oczu płonących żywym, czerwonym ogniem.
- Moja droga - mówi ich właściciel - musiałem Ci odrobinę pomóc.
- Nie potrzebuję Twojej pomocy!
- Czyżby?
Ciemność ustępuje wizji pięknego kościoła, bijących rytmicznie dzwonów. Jest ciepły, bezchmurny dzień, a niebo ma odcień czystego błękitu. Niesiona odruchem, wchodzę do świątyni gwałtownie otwierając wielkie, ciężkie drzwi. Nikt ze zgromadzonych nie zwraca uwagi na moje dość spektakularne wejście, wszyscy patrzą w stronę ołtarza. Stojąca przy nim para młoda jest mi znana aż zbyt dobrze. Dziewczyna ma niesamowitą urodę, płomiennorude włosy są związane w niedokładny warkocz ciągnący się aż do kostek, w który wpleciono białe kwiaty. Suknia jest skromna, uwydatniając tym samym urodę panny młodej, wpatrzonej w szatyna, o doskonale ułożonych czarnych włosach. I oczach, czysto błękitnych, czułych. Kori i Dick, Dick i Kori. Mogłam się spodziewać. Na razie jest cudownie - piękna wizja przyszłości. Po co mi ją pokazuje?
Wszystko staje się jasne, gdy przez otwarte drzwi wdziera się powiew suchego wiatru. Powiew śmierci. Lecz oni już tego nie widzą, już nic nie czują. Poszarzałe twarze nie zmieniają szczęśliwego wyrazu, zastygły w kamiennej śmierci. Podchodzę do Dicka i Kori, chcę się upewnić. Na czole Robina jest jakiś znak z krwi. X. O co tu chodzi?
Nie mam czasu się nad tym zastanawiać, bo do świątyni wchodzą dwie jeszcze żywe osoby. Różowowłosa czarodziejka i chłopak o czerwonych, przekrwionych oczach oraz kruczoczarnych włosach. Przez chwilę kłócą się mocno gestykulując, nie rozróżniam słów, po czym podpalają budynek, wszystko zaskakująco szybko pożerają czerwone płomienie.
Wszystko, oprócz stojącej po środku mnie.
Po minucie na horyzoncie ledwie widzę dwie postacie, lecz ich głosy słyszę bardzo wyraźnie, rozwalają moją głowę, takie dwa bezsensowne zdania:
- Garfield, ja... ja nie miałam wyboru!
- Zawsze miałaś wybór.
Czuję smak krwi.
I znowu ciemność, miękki mrok. Na mojej dłoni widnieje krwawy znak X, a na drugiej dobrze znane S - tylko, że z ognia. Chcę z całej siły odzyskać kontrolę nad swoim ciałem, aż  w końcu widzę to, co się ze mną dzieje. To samo, co przed paroma minutami męczarni. Mam przed oczami Iksa, wciąż przyciśniętego do ściany, wciąż równie nienawistnego co przed chwilą.
- Chcesz go zabić? Mogę to dla Ciebie zrobić skinieniem palca.
- Nie - sama się dziwię swojej odpowiedzi. Dlaczego nie pragnę śmierci mojego dręczyciela, osoby, której pracą jest pozbawianie innych życia? Bo jestem dobra? Nie, to niemożliwe.
- To po co go tak trzymasz? - głos w mojej głowie zanosi się irytującym rechotem, po czym gwałtownie przekazuje mi kontrolę, jakby już mu się znudziła. Upadam na kolana, czuję, jak siła grawitacji daje o sobie znać. Oddycham z trudem, płytko i szybko. Energia uwalnia chłopaka, który z jeszcze większym impetem opada na ziemię. Lecz on - w odróżnieniu ode mnie - podnosi się bardzo szybko, płynnie. Jednym krokiem pokonuje dzielącą nas odległość, zrywa okulary. Unosi mnie za podbródek na wysokość jego twarzy. Patrzy niebieskimi oczami, które mimowolnie porównuję do oczu Dicka. Lecz oczy Robina są pełne spokoju, zaś Iksa - nerwów i lodowatej determinacji. Wytrzymuję siłę jego spojrzenia, patrząc się zuchwale. Chce mi coś zrobić? Zanim zdążam pozbierać myśli, niemal rzuca mnie na ziemię. Wybiega z pomieszczenia. A ja mam wreszcie chwilę na medytację. Udaję, że nie czuję słonych łez piekących policzki. Udaję, że nie oczekuję niczego w zamian za uratowanie komuś życia. Udawanie zawsze wychodzi mi lepiej niż prawda.

Jinx

Po nawet w miarę przespanej nocy wstałam jeszcze bardziej zmęczona niż zwykle. Najchętniej znów zanurzyłabym się w ciepłej, pachnącej snem pościeli. Niestety byłam świadoma, że oznaczałoby to powrót do koszmarów, więc energicznie wstałam, ubrałam się, umalowałam i uczesałam. Zajęło mi to tylko godzinę, więc byłam nawet zadowolona. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie śniadanie. Zatracając się w tych codziennych czynnościach starałam się nie myśleć o tym, co wczoraj zrobił Kyd. A co jeśli Deathstroke się o tym dowie? Pierwszy raz naprawdę kogoś się boję. I to kogo! Mojego pracodawcy! Głupia! Wyszłam na spacer, mijając niedobitki uczniów, którzy pozostali na wakacje w akademiku. Na dworze było cieplej niż wczoraj, ale i tak lekko zadrżałam. Poszłam pewnym krokiem do parku, gdzie najlepiej mi się myśli, jednak tam nie dotarłam. Już w połowie drogi ujrzałam znajomą twarz chłopaka ze sklepu. Opierał się o jedną z latarni i patrzył w  ekran żółto-czarnego telefonu. Nadal miał zasłonięte włosy. Był sam. Chciałam minąć go bez słowa - w końcu nie jest żadnym moim znajomym! - ale gdy tylko zrobiłam krok w jego stronę, odwrócił się do mnie i uśmiechnął, jakby na mnie czekał. Podszedł do mnie spokojnym krokiem.
- Cześć, sorry za moje wczorajsze zachowanie. Myślałem, że jesteś kolejną, zagubioną w tamtej dzielnicy dziewczynką.
- To źle myślałeś - prychnęłam.
- Poszłabyś ze mną na kawę? - zapytał, jakby nie usłyszał zirytowania w moim głosie.  W sumie, co mi szkodzi? Na randce nie byłam chyba od dobrego roku. Nikomu nie podobała się ekscentryczna gotka o różowych włosach. Tym podejrzliwiej przyglądam się uśmiechniętemu chłopakowi. Normalnemu, nie złoczyńcy.
A potem wzruszyłam ramionami przytakując. Wymieniliśmy się numerami telefonów i umówiliśmy na jutro, na 17. Kiedy wracałam już odruchowo w stronę Akademii, wysłałam SMS do Iksa, że mnie jutro nie będzie. Odpowiedział mi milczeniem. A mnie nie interesowało co mu się mogło stać.

Robin
Kid wparował do holu, gdzie czekałem na niego już od dobrych paru minut.
- No i jak? - zapytałem machinalnie.
- Jest bezpieczna - mruknął  chyba bardziej do siebie niż do mnie.
- Kto?
- Jak to kto? Nasza misja.
Wiedziałem, że chodzi mu o coś (lub kogoś) zupełnie innego, ale milczałem. Czasy, w których mówiliśmy sobie wszystko przeminęły dawno, proporcjonalnie do naszej kariery w Young Justice.
Weszliśmy do windy, starając się na siebie nie patrzeć. Lecz kątem oka w lustrze wychwyciłem coś, co zupełnie nie pasowało mi w jego twarzy. Odwróciłem się do niego i moje zdziwienie nie miało granic.
- Wally?
- Tak?
- Dlaczego ty masz, do cholery, niebieskie oczy?!

~~~
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale w oczekiwaniu na więcej komentarzy, zapomniałam o pisaniu nowego posta. Od razu mówię, że w następnym będzie o wiele więcej akcji, bez zapychania /Caxi

4 komentarze:

  1. Dziewczyno, jak mogłaś zapomnieć! Ja tu prawie umieram z niecierpliwości, a Ty zapominasz. :( [wychodzi oburzona]
    [Minutę później]
    Ok. Uspokoiłam się trochę i mogę pisać właściwy komentarz. Notka super, nie mogę się doczekać reakcji Slade'a na to, że Raven ma jednak moce. Pewnie będzie w niezłym szoku.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam! Ale obiecuję, że następny rozdział pojawi się niedługo, bo mam na niego dokładniejsze pomysły (otwiera bloggera)

      Usuń
    2. Trzymam za słowo. :D

      Usuń
  2. Dobra, ja się we wszystkim mocno pogubiła. Masz mi na jakimś privie gdzieś wytłumaczyć o co chodzi z Kydem i Jinx bo ja albo nie pamiętam albo nie zrozumiałam... Albo zbyt skupiłam sie na historii Rav i Iksa ;)
    Ogólnie notka fajna, miło sie czyta...

    OdpowiedzUsuń