sobota, 3 października 2015

13. Dosyć tego


Robin

Blok jest zniszczony, a okolica brudna i zaniedbana. Stoimy przed blokiem o podanym adresie, niewyobrażalnie martwiąc się o BB. Dziesięć minut temu dotarł przez różne kanały do kryjówki wroga i od tej chwili nie dał znaku życia. Ma nam otworzyć drzwi od środka. Znając BB mógł zapomnieć jak dotrzeć do wyjścia i teraz błąka się po korytarzach, ale musimy mieć nadzieję, że tym razem wziął swoją robotę na poważnie. Udajemy spacerowiczów, kręcących się wokoło. I tak nasza czwórka rzuca się w oczy w tej wyludnionej okolicy. Oprócz nas gdzieś biegają zaniedbane, zapomniane przez rodzinę (o ile jakąkolwiek mają) dzieci. Mimo posyłanych w naszą stronę nienawistnych spojrzeń, śmieją się, bawią. Odruchowo myślę o Jasonie. Czy on też tak kiedyś wyglądał, zanim już jako nastolatka zabrał go Batman? Czy o niego też nikt się nie martwił i nie troszczył? Wzdrygam się.
Nagle drzwi od obserwowanej przeze mnie piwnicy się uchylają. BB kiwa ręką na znak, że możemy wejść. Wolnym krokiem każde z nas z innej części ulicy podąża ku niemu. Wyjątkiem jest Kid, już po kilku sekundach stojący przy Garfieldzie. Wchodzimy, Zielonek cicho zamyka dobrze naoliwione drzwi. Jak okiem sięgnąć widać lekko pochyły korytarz, na początku wyglądający normalnie. Bez słowa się rozdzielamy, bo każdy wie co ma robić. Omawialiśmy to setki razy. Victor szuka systemów, Star i BB Rav. Kid stoi na czatach. A ja?Ja mam zająć się ich szefem i zupełnie nie obchodzi mnie, że to niebezpieczne. Wcześniej wyliczyliśmy z Cyborgiem, gdzie najlepiej czego szukać. On ma najprościej, bo wystarczy odszukać łączenie linii energetycznych. W efekcie musi znaleźć punkt o znanych współrzędnych. Star i BB kierują się zapachem Raven, więc też pójdzie im prościej. Ja mam najgorzej ze wszystkich, ale nie będę się nad sobą użalać. Sam sobie zas...
Słyszę głosy dochodzące zza mijanych drzwi. Bingo! Najpierw nie mogę rozpoznać co mówią, więc wyciągam jeszcze pachnący nowością gadżet poprawiający słuch {od autorki: nie mam bladego pojęcia jak się takie cuś nazywa, więc niech pozostanie gadżetem}, przykładam go do ucha. Od razu jestem zorientowany, że się spóźniłem.
- Idź w końcu, nie przejmuj się i tak Ci nic nie zrobi. Jest na to zbyt miękka - męski, spokojny głos.
- Dobrze, ale nigdy już mną nie pomiataj - wzdrygam się. Nerwy, chłód, nieobliczalność. Nienawiść. Kto to może być?
Zastanawianie nigdy nie wychodzi mi na dobre. Drzwi otwierają się, posyłając mnie na ścianę. Plecy bolą mnie jak cholera, ale chyba nic mi poważnego nie jest. Na przeciwko mnie stoi mężczyzna ubrany w czarną zbroję, poprzetykaną srebrnymi elementami. Jego głowę kryje pomarańczowo-czarna maska z dziurą na oko podkreśloną eyelinerem. Normalnie wyglądałby dla mnie komicznie, ale tym razem nie było mi do śmiechu. Nie czekał, aż się podniosę, odezwał się. Był właścicielem tego pierwszego głosu, choć nagle nerwowość drugiego wydała mi się wręcz przyjazna w porównaniu do nienaturalnego spokoju.
- Witaj, Robinie. Przykro mi, że musiałeś na mnie tak długo czekać, ale niektórzy moi pracownicy są dość... niekompetentni. Nazywam się Deathstroke, zapamiętaj ten pseudonim. Nasza przyjaźń będzie trwała jeszcze bardzo długo, prawda Dick?
- Odwal się.
- Nieładnie tak się odzywać do starszych, mój chłopcze.
Wyciąga zza pleców dwie szable.
Przełykam ślinę i staram się zignorować ból pleców.

Red X

Biegnę skrótami między ścianami do celi Raven. W tak zwanym międzyczasie nagrywam na sekretarkę Jinx jaką to jest głupią i nieodpowiedzialną dziewuchą, której nie można nic powierzyć ani na niej polegać, bo znajdzie chłopaka i zamiast ratować to idzie na randkę. Dopadam 'więzienia', widząc na końcu długiego korytarza dwie sylwetki biegnące ku mnie. Otwieram zamaszyście fragment ściany. Rae medytuje. Przełykam ślinę.
- Wstań - szepczę, po czym krzyczę to samo słowo. Celuję rewolwer w jej głowę, zaciskam wargi. Wykonuje posłusznie polecenie, ma puste oczy. Zza mnie wyłaniają się Starfire i Beast Boy w ludzkiej postaci.
- Rav! - krzyczy dziewczyna, chcąc już podlecieć do przyjaciółki i ją przytulić. Stoję jej na przeszkodzie, a Rae nawet nie zaszczyciła Tamaranki wzrokiem. Patrzy wprost na mnie, w moje zasłonięte okularami oczy. Prosto w moją duszę.
- Ani kroku dalej - syczę do dwójki bohaterów - albo ją zabiję!
Są osłupieni. A co, spodziewali się przebranego w puchaty, różowy kostium króliczka przeciwnika rzucającego w nich owocami granatu? Ja w odróżnieniu od ich marnych zabaweczek mam prawdziwą broń. I nie zawaham się jej użyć.
- Dosyć tego - mówi dźwięcznie Starfire, po czym posyła w moją stronę niewielki pocisk energetyczny, jakby nie chciała mnie zabić.
Patrzę przez ułamek sekundy w oczy Rae. Nieruchome, suche, pozbawione uczuć. Naciskam spust.

Jinx

Nie przyszedł. Jestem w kawiarni kompletnie sama. 17:25, 17:30... nie przyszedł. Miła, młoda kelnerka dołożyła mi do latté więcej czekoladowego syropu i posłała mi pocieszający uśmiech. Miałam ochotę jej przywalić albo najlepiej rozwalić całe to idiotyczne ponieszczenie, ale to nie jej wina, że chłopak mnie wystawił. Wyjmuję telefon, który wyciszyłam przed randką. Nieodebrane połączenie i wiadomość na poczcie. Zostawiam pieniądze z dużym napiwkiem dla kelnerki, wybiegam.
Po pięciu minutach jestem na miejscu. Otwieram zamaszyście wejście i wpadam idealnie w ramiona Kid Flasha. Przez krótką chwilę jestem oszołomiona. Właśnie w tych raptem paru sekunadach mnie zakuwa. Staram się użyć mocy, ale bez wykonania jakiegokolwiek gestu jest to niewykonalne. Chłopak przez chwilę przygląda się swojemu dziełu, po czym spokojnie bierze mnie na ręce i niesie gdzieś w głąb budynku. Moja szarpanina nie robi na nim żadnego wrażenia.
- Co ty robisz?! - po wycięciu z niej przekleństw, tak mniej więcej brzmiała moja wypowiedź.
- Pomagam Ci.
- Zakuwając mnie na pewno pomożesz mi jak diabli. Poza tym mogę krzyczeć.
- Gdy zaczniesz krzyczeć, reszta się dowie o twojej obecności. A tego raczej nie chcesz.
- To co zamierzasz ze mną zrobić?
- Zaraz napiszę SMS do twojego kumpla, żeby cię stąd zabrał. On raczej nie chce narażać twojego życia.
- Nie, nie chcę - pod ścianą w czarnym dymie materializuje się Kyd.
- To weź ją stąd.
W milczeniu mierzą się wzrokiem, jakby zawierając układ. Ale o co w tym wszystkim chodzi?! Po chwili Kyd wykonuje ruch dłonią, otacza mnie swoją energią. Moje ramię pulsuje.



Raven

Kula ominęła moją twarz o centymetr, przelatując pomiędzy włosami i odbijając się w końcu od ściany. Spudłował. A raczej myślał, że darował mi życie.
Star w ułamku sekundy zabrała mu broń i wykręciła ręce, a BB podbiegł do mnie.
- Nic Ci nie jest, Rav?! - wyglądał jakby obawiał się, że zaraz wybuchnę.
- Nie - mruknęłam, po czym obojętnie spojrzałam na Gwiazdkę i Iksa. Nie, w ogóle nic mi nie było! Moja moc była tak słaba, że nie mogłabym pomachać długopisem, ręce bolały niemiłosiernie, przez ponad tydzień byłam więziona przez psychopatę. Nie, nic się nie stało, zupełnie! Głupia jesteś, Rae.
- Szkoda na niego czasu, wiejemy.
I to by było na tyle. Nawet nie spróbowałam lecieć. Lewitacja tym bardziej odpadała. Wybiegliśmy na korytarz, ja za nimi. Skręciliśmy w prawo, prosto, lewo, parę schodów... Przestałam śledzić drogę po paru minutach, skupiając się na panowaniu nad swoimi nogami. W końcu wybiegliśmy na jakiś dłuższy korytarz, ostry zakręt w lewo i... Gwiazdka krzyknęła, zakrywając rękami usta. Robin walczył na korytarzu z Deathstrokiem. Miał podartą bluzkę, po ramieniu lała się krew, mimo tego szanse na wygraną były dość wyrównane. Po prostu ten psychopata nosił lepszy strój i używał ostrzejszej broni. Dwóch szabli, które już po sekundzie Gwiazdka wybiła mu z rąk. Deathstroke spojrzał na nas obojętnie, po czym popatrzył na chwilowo przerywającego atak Robina, po czym rzucił na ziemię świecę dymną.
- Nie myśl, że to już koniec, Robinie. To jest dopiero początek.
Głos stopniowo się rozmywał, a mój szósty zmysł był jeszcze skołowany, więc nie wiedziałam, gdzie idzie. Nagle rozległ się irytujący alarm, dzwoniący w równych odstępach. Dym zniknął, odsłaniając dość nieciekawy widok. Otaczały nas roboty. Dziesiątki robotów rozmiarów przeciętnego mężczyzny, ubranych w strój ninja. Miałam ochotę zakląć i skulić się na podłodze, ale tego nie zrobiłam. Nie jestem słabeuszem, chociaż czasem chciałabym być. Robin omiótł wszytko wzrokiem. Teraz dopiero zauważyłam, że miał maskę nasuwającą się na nos i w ogóle nie w jego stylu. Muszę się go później zapytać o co chodzi.
- Musimy dostać się do drzwi! - krzyknął lider, machając gwałtownie rękami. Spróbowaliśmy. Gwiazdka właściwie odwalała całą robotę, usuwając większość robotów, omiatając je swoją energią. Niedobitkami zajmowali się Robin i Bestia, a ja starałam się nie przeszkadzać. I tak bym się na nic nie przydała. Niestety, już tuż przy wejściu, z którego biło naturalne światło słoneczne, a nie sztuczne z jakim miałam styczność przez ostatnie kilkanaście dni, do robotów dołączył ktoś jeszcze, ktoś zdecydowanie mocniejszy i zdecydowanie mniej bezpieczny. Stłumiłam okrzyk, widząc Iksa, starającego się przedrzeć przez jego drużynę. Znów miał tę twarz psychopaty. Nie myślałam o konsekwencjach, chciałam uciekać jak najdalej. Prawie wpadłam na robota, patrzącego się centralnie we mnie. W tym jednym ułamku sekundy spróbowałam użyć mocy, uwolnić energię. Udało się, lecz było to zbyt niekontrolowane, żeby nazywać to powrotem magii. Moc przygniotła go do podłogi, roztrzaskała. Nigdy nie miałam wrażenia, że świat staje w miejscu. Dopiero wtedy. Czułam się jakby odebrano mi słuch. Nie obchodziły mnie wybuchy wokół. Najchętniej upadłabym na kolana i dała się zabić. I tak bym się później zregenerowała. A było już tak blisko! Robotów nadchodziło coraz więcej, reszta walczyła coraz zacieklej, Iks odpychał maszyny coraz mocniej. Stałam i nie miałam siły na nic.
Dopiero ktoś złapał mnie za przegub i dosłownie pociągnął za sobą przez drzwi. Rozpoznałam Robina, nawet na niego nie patrząc. Wszystko wirowało, prawdziwy obraz mieszał się z energią. Powracał mój szósty zmysł. Było mi niedobrze. Miałam ochotę stracić przytomność i obudzić się byle gdzie, byle po tym wszystkim... Weź się w garść! Roboty otoczyły nas kręgiem, lecz byliśmy już na zewnątrz, na naszym terenie. Musieliśmy walczyć.

5 komentarzy:

  1. ♥Mówiłam już, że kocham Twojego bloga?♥ Tak? Nie? Nieważne zresztą, mówię to teraz.;)
    Ta notka jest cuuudowna, a zwłaszcza pierwsza część przedstawiona oczami Robina♡
    A tak przy okazji: jeśli zamierzasz być przeciwniką pary BBRae to jestem z Tobą. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah, Latte :3. Rozdział średni, nie powiem, że zły, ale i nie tak dobry, na jaki cię stać. Ale czekaj... Kyd to nie... Kid? To ktoś inny? Czy tylko ja tego nie kumam? Błagam oświeć mnie, która nie jestem fanką TT i nie czytałam komiksów i nie oglądałam wszystkiego i przez te wszystkie imiony kręci mi się w głowie ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super czekam na następna notkę

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo mi się podobał, a najbardziej jak pisałaś oczami X. Jestem nowym członkiem Julia West.
    Jakbyś nie wiedziała to ja jestem Julia89.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co się stanie z Robinem :O Ej no poważnie, martwię się :(
    A RAVEN? :o
    Dziewczyno, co Ty robisz z moimi ulubionymi bohaterami, co?
    Rozdział bardzo mi się spodobał, tylko krótki trochę :(
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń