niedziela, 1 maja 2016

2/II. Głupota ludzi mnie naprawdę kiedyś załamie.

- Nie musisz odchodzić - Essence spojrzała na niego niewidomym wzrokiem czarnych oczu. Pokręcił głową od niechcenia, jakby chciał pozbyć się tej myśli.
- Muszę - rzekł twardym, ale i głuchym głosem - Gotham na mnie czeka.
Położyła mu dłoń na twarzy, jednak ją strzepnął. Zarzucił kaptur na głowę, ukłonił się Duckrze i odszedł w burzę śnieżną. Essence nawet nie zaszczycił wzrokiem. Patrzyła na jego ciemną, oddalającą się sylwetkę z dziwną gulą w gardle. Jeszcze wczoraj opowiadał z natchnieniem co zrobi, kiedy się stąd wydostanie, jak doprowadzi Gotham (i Batmana przy okazji) do porządku. Jeszcze wczoraj trenował i medytował razem z nią. A teraz odszedł, zniknął w tym cholernym śniegu.
Duckra popatrzyła z dezaprobatą na złość córki.
- Nie możesz go winić za to, że odszedł. Nauczyłam go już wszystkiego, czego potrzebował. Teraz musi tylko podziękować za ocalenie Talii i może spełniać swoje marzenia. Być obrońcą Gotham.
Essence się nie odezwała, podczas gdy sylwetka chłopaka całkowicie zniknęła w śniegu. Jason Todd odszedł.

Jinx
Głupota ludzi mnie naprawdę kiedyś załamie.
Mężczyzna w garniturze nie zorientował się, że wyciągnęłam mu portfel z kieszeni, bo rozmawiał przez telefon. Zajęte plotkami przedstawicielki klasy średniej nie zwróciły uwagi, że ich torebki lżejsze są o smartphone'y. A dama w kolii nie przestała pudrować nosa, nawet kiedy jej kolia znalazła się w moich rękach. Niestety, wycofując się od ostatniej ofiary, wpadłam idealnie na innego mężczyznę. Ten groźnie zmarszczył brwi, wyciągnął rękę i rzekł:
- Bileciki do kontroli.
Tym oto sposobem wyleciałam z autobusu jako właścicielka napchanego portfela, diamentowej kolii i dwóch nowych telefonów. Nieźle jak na pierwszy dojazd do pracy w tym miesiącu.
Niestety musiałam iść trzy przystanki na piechotę, a razem ze szkolnymi czasami, zniknęła moja dobra kondycja. Kiedy zziajana doszłam do (być może) najmniejszego sklepu w Stanach Zjednoczonych Ameryki, właścicielka była już na mnie zła za pięć minut spóźnienia, jakby sama musiała się użerać z masą klientów. Tak naprawdę wiało tu pustkami, pomimo WIELCE zachęcającej nazwy Prezenty, opakowania, upominki. Nie mam pojęcia w jaki sposób sklep wciąż prosperował.
Zasiadłam za ladą, zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją byle jak na podłogę. Pora na kolejny dzień nudnej pracy! Wyjęłam z kieszeni jaskraworóżowy lakier do paznokci, po czym zaczęłam ogrzewać go dłońmi. Właścicielka zwiała już na plotki, więc byłam sama jak zawsze. Wolno malowałam każdy paznokieć po kolei. Niestety, przy środkowym palcu, zadzwonił dzwonek. Oznaczało to, że ktoś wszedł do środka. Już chciałam odprawić kolejną koleżankę właścicielki, ale wtedy zamarłam. Przede mną stał rudy chłopak, ten sam, który ostatnio mnie wystawił.Wyglądał na równie zaskoczonego, lecz uśmiechał się rozbrajająco.
- Myślałem, że już się nigdy nie zobaczymy - powiedział spokojnie. Chyba zapomniał, że ma mój numer. 
- Nie zamierzałeś tego zmieniać - stwierdziłam, wpatrując się w swoje paznokcie - Po co tu właściwie jesteś?!
- Szukam prezentu dla przyjaciółki. Ma urodziny za jakąś... - spojrzał na zegarek - godzinę, dwanaście minut i sześć sekund. Chciałbym, żeby było to coś oryginalnego. Możesz polecić cokolwiek?
Miał taki dziwny, ciepły wzrok, kiedy to mówił. Wzdrygnęłam się.
- Kolczyki? Czekoladki? Kubek? Przytulanka? - parsknął, chyba nieświadomy, że wymieniam zaopatrzenie sklepu - Pamiętnik?
- A jest jakiś z niebanalną okładką?
Wyszłam zza lady i podeszłam do półki z pamiętnikami, a on podążył za mną.
- Może ten - wskazałam na ozdobiony kolorowymi szkiełkami, po czym sięgnęłam po niego. Chłopak zrobił to samo. Czułam, jakby między naszymi palcami przeskakiwała iskra. Nie! Nie jestem jakąś głupią romantyczką! Szybko wzięłam pamiętnik i dopiero spojrzałam na rudowłosego. Był bardzo blisko, jego zielone oczy miały odcień wiosennej trawy, a piegi... cofnij, zielone oczy?! Zadrżały mi ręce. Wypuściłam zeszyt z rąk, szkiełka rozbiły się, ale na wszystko byłam głucha. Zielone, nie niebieskie, ale jaskrawozielone oczy...
Głupota ludzi mnie naprawdę kiedyś załamie.
Przecież to Kid Flash. To od samego początku on. Wodził mnie za nos, odciągał od misji, zakładał niebieskie szkła kontaktowe... Byłam gotowa rozszarpać go jednym ruchem dłoni, jeden odpowiedni gest i po nim. Ale pozostało jedno kluczowe, niby o oczywistej odpowiedzi, pytanie...
- Po co ta maskarada?! - wrzasnęłam na niego ze złością. Chciał mi uspokajająco położyć dłoń na ramieniu, lecz odskoczyłam. 
- Po to, żeby cię chronić - wyszeptał. Patrzył na mnie jakoś dziwnie, przeciągle. Miałam ochotę na niego nakrzyczeć, pokazać jak bardzo mnie zdenerwował, ale milczałam.
- Zależy mi na tobie, Jinx - dodał jeszcze, artykułując wolno każde słowo.
- Kłamiesz - stwierdziłam słabo. Nikomu na mnie nie zależało. Dla nikogo nie byłam najważniejsza, a nawet na tyle ważna, żeby mnie chronił. To wszystko jest... niemożliwe - Nikomu nie zależy na pechu.
- Okłamujesz sama siebie - powiedział smutno i wyglądał jakby chciał dodać coś jeszcze, ale się rozmyślił - Lepiej pójdę.
Podniósł pamiętnik z podłogi, wsadził w kieszeń mojego swetra pieniądze. Zapłacił za dużo, i to za uszkodzony towar. A potem wyszedł.
Osunęłam się na kolana.

~~~
Wiem, krotko, sztywno, bez akcji... ale ja kocham romanse XD Dobra, nie Essence x Jason, bo to jest zuo największe, nienawidzę tej... (szuka łagodnego określenia) idiotki. Hejtujcie, tylko, żeby było ponad 2 komy, bo ostatnio wszędzie tyle dostaję :/ 
Tyle, nie oczekujcie wiele akcji aż do głównego wątku, który jak widać na razie jest niewidoczny (jak widać - niewidoczny, sorry, całą elokwencję włożyłam w ostatnią scenę).
/Caxi

8 komentarzy:

  1. Na początku nawet nie wiedziałam, kto to jest Essence. No ale od czego jest pan Google. Też lubię romanse, co da się zauważyć po moich opowiadaniach. Naprawdę jestem jakaś tempa, bo dopiero po chwili zrozumiałam o co chodzi z tymi soczewkami. Najlepsza scenka z Jinx i Flashem ( bo w pierwszej postaci nie znałam i co chwila sprawdzałam w necie ;-;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochaaam romasne!
    A od romansideł jeszcze bardziej wolę horrory! *-*
    (-->*dorwała neta z CPN'a*<--)
    Więcej Jasona poproszę :3
    Caxuś, ty się przejmujesz dwoma komentarzami, dobre i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialnie piszesz. A ta scena Kida i Jinx superowa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuu romans Jinx i Kid Flasha! Tyle na to czekałam! Oby było z tego coś więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety nie zdobędę się na żaden godny uwagi komentarz z bardzo prostego powodu - nie trawię romansów.
    Przez cały czas czytając zastanawiam się jakim cudem Jinx przy swoim temperamencie nie wysadziła tego całego sklepu w powietrze.
    Chociaż trzeba przyznać, że taka praca nawet jej pasuje, więc może i dobrze, że tak się nie stało.
    Niestety kompletnie nie wiem, co jeszcze napisać, więc na dzisiaj się pożegnam.:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszyscy piszą o romansie, a ja... Wielbię sklepy z upominkami! Są zajebiste! Otworzę, miamorfa, taki! *.* ❤
    A rozdział jest dobry, podoba mi się, choć nieco za krótki. Też nie wiem, kto to Essence - kojarzy mi sie tylko z lakierem😜

    OdpowiedzUsuń
  7. Mmmmm Batman.... XD
    A ja tam bardzo lubię romanse i spodobała mi się tam romantyczna scenka w sklepie ^^ W ogóle taka sprytna złodziejka z naszej bohaterki :D
    Bardzo podoba mi się zdjęcia bloga!
    Miłego weekendu :*

    OdpowiedzUsuń