sobota, 28 kwietnia 2018

6/II. Odpowiedź

Oto coś, na co nikt poza autorką nie czekał z wytęsknieniem od początku istnienia tego bloga, choć mocno poucinane i nierozwinięte. A mianowicie początek mojej ulubionej intrygi oraz kawałek oczami...

Red Hood

- Kto jest moim ojcem?
To było zabawne, oglądać jak Talia al'Ghul, ta sama Talia, która zabija z zimną krwią, unika wzroku niskiego nawet jak na swój wiek trzynastolatka. W końcu rozluźniła ramiona i odpowiedziała, tonem apatycznym, wypranym z zabarwienia emocjonalnego czy choćby zwykłej uprzejmości.
- Batman.
Chłopak zerwał się z fotela z szokiem wypisanym na twarzy.
- Ten Batman?! - wykrzyknął.
- Nie podnoś głosu na matkę.
Nagle spuściła wzrok.
- Nie mogliśmy pozwolić, żebyś stał się taki jak on.
- Ale teraz, cholera, po trzynastu latach okazuje się, że mnie mu przekazujecie jak bezwolną marionetkę? Człowiekowi, który nic dla mnie nie zrobił?! Człowiekowi, który zniweczył dziadkowi najlepsze plany?!
Zrobiła się z tego specyficzna moda na sukces.
- Tego wymaga aktualna sytuacja - Talia zmroziła syna wzrokiem.
- Pieprzę aktualną sytuację! - chłopiec wstał i wybiegł. Ma charakterek. Talia podążyła za nim wzrokiem, po czym wzruszyła ramionami.
- Przejdzie mu. Kiedy chcesz wyruszać?
- Jak najszybciej.
Podniosła się, miała już wyjść, na chwilę zatrzymała się przy drzwiach.
- Pójdę go spakować.


 Raven

Samotna pośród bieli. Tak, biel. Biel porażająca i przytłaczająca. Tłamsząca ludzkie odruchy. Zamykająca umysł na wszelkie myślenie. Drżała. Iks podawał mi jedzenie. Drżała. Biel. I kopnięcie prądem. I biel. Dlaczego on się nie uśmiechał? Papka nie wyglądała jak jedzenie. Bolało. Kajdany skuwały dłonie, aż za łokcie, a drzwi nie chciały ustąpić ich uderzeniom. Lataj. Nie, nogi trwały twardo przy ziemi. Kopnięcie prądu. I biel. A rude włosy miękko układają się na podłodze. Pocałunek blondyna wydawał się teraz szpilami bólu. Bolało. Krzyczała z bólu. Od kiedy Tamarankę można odurzyć chloroformem? Prąd uderzył nową falą, wprawiając ciało w drżenie. Siostra. Czemu tak dawno nie widziała siostry...



Przebudzenie było gwałtowne, jakbym właśnie została uratowana przed utonięciem. Wdech, wydech, wdech, wydech. Nie wiedziałam do końca, czy to był sen, czy wizja. W pokoju nagle zrobiło się zimno, choć był środek dnia. Wstałam, odrzucając cienki koc i podkręciłam kaloryfery. Musiałam komuś powiedzieć. Jeśli to nie był przypadek, Gwiazdka znajdowała się w niebezpieczeństwie, a nie w ramionach Louisa. Poszłam prosto do pokoju, w którym zbieraliśmy dowody. Robin siedział na krześle, wpatrując się tępo w powieszone na ścianie zdjęcie robota. Wyglądał jakby znajdował się w jakimś transie, ale jego aura była w porządku.
- Hej - wyszeptałam - musimy pogadać.
Nie czekałam aż odpowie, po prostu mówiłam. O śnie. O zdziwieniu, że Gwiazdka nie dzwoniła, żeby nas uspokoić. O przeczuciach. Tylko Iksa ominęłam. Nie powinien wiedzieć. Nikt nie powinien.
Kiwał głową, wolno i uważnie. W końcu podniósł się i gwałtownym ruchem wyciągnął batarang z kieszeni jeansów. Zdjęcie robota ze ściany zostało przecięte idealnie w połowie.
- O to chodziło - mruknął. Włączył telefon - Znajdź Cyborga i każ mu ją zlokalizować.
Zadzwonił do Batmana.

***
Victor z rezygnacją pokręcił głową.
- Nie używała swoich mocy, komórka i lokalizator nie odpowiadają. Nie ma szans. Już prędzej ty mogłabyś spróbować wyśledzić jej aurę...
Pokręciłam głową.
- Odkąd mnie przetrzymywali, nie jestem w stanie otworzyć tak bardzo umysłu. Przykro mi.
- Historia lubi się powtarzać, ale jeśli jej coś się stało... Wiesz, że to zaważy na losach całej drużyny...
- Właśnie... gdzie jest Wally?
- Jeszcze nie wrócił.
Do pokoju Cyborga wparował Robin.
- Udało się coś znaleźć?
Na nasze kręcenie głową, przytaknął, bardziej sobie niż nam.
- Tak myślałem. Teraz musimy tylko czekać na sygnał. Ktokolwiek go wyśle.

Jinx

Siedziałam za ladą, ze znudzenia czytając książkę. Od rana wpadło do mnie raptem kilka znudzonych studentek i jedna starsza pani, która ku mojej uciesze zakupiła nawet malowany w różyczki, tandetny czajniczek i pasującą filiżankę. Książka również nie powalała, intryga wlokła się jak fanowskie blogi o superbohaterach. Już miałam zamiar odkurzyć półkę z pluszakami, kiedy drzwi się otworzyły i stanął w nich Kid Flash. Syknęłam.
- Znowu ty.
Popatrzył na mnie zmęczonymi oczami. Wyglądał jakby całą noc nie zmrużył oka. A może i tak było.
- Przyszedłem z pewną propozycją.
Uśmiechnął się delikatnie, jakby wymagało to od niego pełnego nakładu sił.
- Och, z przejęciem wysłucham uprzejmego pana obrońcę Jump City. Ciekawe, może obieca mi, że jeśli się z nim prześpię, to nie postawi mnie przed sądem - prychnęłam - jesteś żałosny.
Odgarnął włosy.
- Jestem. Jinx, ja po prostu... chcę, żebyśmy razem rzucili to wszystko w cholerę. Wyjedźmy gdzieś. Rząd mi płaci. To szalone, ja wiem, ale...
Roześmiałam się. Naiwny. Dawno tak dobrze się nie ubawiłam.
- Zabawny jak widać też jesteś. Wyjadę tak po prostu z człowiekiem, z którym rozmawiam trzeci raz, a jego przyjaciele widzą mnie najlepiej za kratkami z dożywociem? Rzucę wszystko i siebie w twoje ramiona, bo szanowny pan superbohater ma takie widzimisię. Niedoczekanie twoje.
- To nie są moi przyjaciele - mruknął - to takie same marionetki Ligi jak ty byłaś marionetką Deathstroke'a. Nie obchodzą mnie ich wielkie konflikty. Dopóki mogę na ulicy obronić kobietę przed rabunkiem, będę to robił. Ale płatni mordercy najczęściej zabijają innych morderców i mnie nic do tego. Nie, nie przerywaj. Odchodzę z tego miasta. Z tobą lub bez ciebie.
- Może Jinx z twoich marzeń by odeszła, ale ja jestem prawdziwa. I cię nie znam. Miłych wakacji.
Rzucił mi spojrzenie, a w nim był ból, nieprzespana noc, a za razem jakaś niezachwiana pewność. I odbiegł, szybciej niż był w stanie zobaczyć moją odpowiedź.


Red X

- Dane?
- Iks.
- Prawdziwe dane.
- Tak widnieję w raportach. Iks.
- Black mask wymaga dokładności. Nie będzie zatrudniał kogoś, komu nie ufa.
- To tylko cholerna kradzież pierścionka!
- Dane albo zamykamy panu dostęp do xenotium.
Cholera. Co temu pojebowi wpadło do głowy, żeby zasilać kostium paliwem, którego niemal nigdzie nie można zdobyć.
- Jason Peter Todd.

4 komentarze:

  1. wpatrując się tempo - tępo*
    Jason Peter Todd - no kuźwa wiedziałam! Ale jestem zmieszana, bo w takim razie kto jest Red Hoodem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Iks to Jason czyli Red Hood to...? Albo Iks sprzedał jakiekolwiek dane, żeby dostać xenotium? Błagam, wyjaśnij coś, bo mój mózg aktualnie jest tak rozwalony, jak ta wizja/sen Raven.

    OdpowiedzUsuń
  3. .....................................
    To Ty jeszcze piszesz?
    O matko, a ja myślałam, że to już koniec (tak, wiem, jak to dramatycznie brzmi).
    Tak sobie wchodzę na wszystkie blogi po kolei, bo chcę sobie powspominać jak to kiedyś było.
    I zajrzałam tutaj.
    A tu dwa nowe rozdziały!
    Tak się ucieszyłam, że w nie weszłam, a potem zorientowałam się, że nie pamiętam, co tu się działo. Więc przeczytałam wszystko od początku.
    Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak za tym tęskniłam.
    A sceny z Jinx i Wally'em wymiatają.
    W sumie to spodziewałam się trochę, że ten Louis to kawał podłego typa. Choć mi w sumie przypadł do gustu. Sympatyczny koleś.
    Sceny z Damiankiem oczywiście doceniam, bo fajnie go przedstawiłaś.
    Raven i Jason ❤ Najlepsza była ta scena, gdy on pomylił Kometę właśnie z nią.
    Wiem, że mój komentarz to w większości przytaczanie paringów, no ale co ja poradzę, że tak je tutaj lubię?
    Do następnego i mam nadzieję, że dopiero się z tymi rozdziałami rozkręcasz i że będzie ich znacznie więcej.

    OdpowiedzUsuń