środa, 14 marca 2018

5/II. Zupełnie jak przed laty

Powietrze było wilgotne i ciężkie, ciężkie niczym jej myśli.Wyrzuty sumienia zakłócały wszelką logikę, przedzierały się przez jasność umysłu i nie dawały odpocząć.
Na początku spróbowała wyważyć drzwi własnym ciężarem, uderzać kajdanami, wypalić oczami. Bez skutku.
Czuła łzy piekące policzki. Nie wiedziała, czy bardziej się wstydzi czy ma ochotę zniknąć i nigdy nie pokazać się drużynie na oczy. Jak mogła być tak głupia?!
Jeszcze jedna myśl, wyjątkowo dobijająca nawet jak na te okoliczności krążyła po jej głowie. Tylko jedna osoba mogła wiedzieć jak zablokować jej moce.

Robin

Batman gładko zrobił unik i uderzył robota w potylicę. Podciąłem drugiego z półobrotu, upadł od razu, na plecy, mój but w jego mechanicznej głowie. Batarang przeciął następnemu szyję, przeleciał tuż obok mojego ramienia. Do gry wszedł kij, jeden z nich trzymał sai. Wyczerpująca wymiana do niczego nie prowadzących ciosów. Batman w tym samym czasie zniszczył cztery. Krok do przodu, rozwaliłem brzuch. Jak za starych dobrych czasów.

Skończyliśmy po godzinie, a pod naszymi stopami leżała masa metalicznych trucheł. Bruce rozejrzał się z niesmakiem.
- To było zbyt proste.
Wzruszyłem ramionami. Przedostaliśmy się do drzwi, jak dwa cienie, zgodni i cisi. Jak przed latami.
Obydwa skrzydła ustąpiły pod metalowym okuciem jego butów.
Były tam wszystkie trzy. Zero straży. A raczej brak większej liczby robotów.
- Zdecydowanie zbyt proste.
- Jezus, będziesz tak filozofował czy nas uwolnisz? - Buble Bee położyła ręce na biodrach. Szczególnie zabawne, że umieścili ją w niewielkim słoiku z niewielkimi nakłuciami na zakrętce. Podszedłem i spokojnie ją odkręciłem, podczas gdy Batman dorwał się do kontrolki i zaczął nadspodziewanie szybko naciskać przyciski w celu uwolnienia pozostałej dwójki. Zatanna wydawała się być w transie, jej oczy lśniły bielą, a Marsjanka po prostu leżała. Otaczała je niebieskawa sfera, która pod wpływem wpisywanych przez Bruce'a kodów zaczęła się rozmywać.
- Jak dobrze być znowu w normalnej postaci - Buble przeciągnęła się. Była kilka centymetrów wyższa ode mnie.
- Jak Cię porwali? - zapytałem spokojnym, może zbyt spokojnym tonem.
- Byłam na patrolu, wleciałam na dach i stwierdziłam, że trzeba się przyjrzeć bliżej jednemu człowiekowi. Pachniał niesamowicie, może miodem...? Więc zmieniłam się, a tu boom kurwa i jestem w słoiku! - prychnęła. Uniosłem lekko brwi. Czy każdy na tym świecie jest tak nierozważny?
-  Jakim cudem nie podejrzewałaś, że coś na ciebie szykuje??
- To był starszy pan, tacy nie porywają i nie mordują.
Chyba, że robią to dla pieniędzy przy tak słabych emeryturach.
Pozostałe dwie powiedziały podobne historie: na patrolach, porwanie przyszło nagle, niczego się nie spodziewały. Nie pamiętały sprawców, od razu je ogłuszył. Zatanna nie zaszczyciła Batmana choćby przelotnym spojrzeniem. Nadal go obwiniała.
Bruce zrobił im reprymendę. Nie musiał nawet podnosić głosu. Jego słowa, ostre jak szpile lodu i całkowicie beznamiętne, dawały więcej niż jakiekolwiek krzyki. Był niczym psychopatyczny ojciec, nie dający nigdy dzieciom uczucia, jednak strofujący je ostro, gdy tylko nie są idealne.

***

Nie mogłem zasnąć. Posiadłość Bruce'a wyzwalała we mnie najgorsze wspomnienia, powracające jak bumerang twarze rodziców, których opłakiwałem wtulony w te stare poduszki. Z drugiej strony cieszyłem się, że zostałem - nie byłbym w stanie wrócić i oglądać twarzy tego... Louisa ani bawiących się z nim przyjaciół. Nie mógłbym spojrzeć Starfire w oczy.
Usłyszałem chrzęst, lekki zgrzyt, charakterystyczny tylko dla jednego. Bruce musiał siedzieć w pracowni, a przegrzany od wyszukiwań komputer na chwilę się zawiesił. W tym momencie Batman zazwyczaj nerwowo klikał myszkę, która stara chyba niemal jak on chrzęściła.
Och, jak cudownie mieć pokój centralnie nad Batcave.
Rzeczywiście, siedział, kilkadziesiąt ekranów pokazywało szczegóły techniczne pokonanych robotów, kilka zdolności Zatanny. Nie zdążyłem podejść bliżej, od razu mnie usłyszał, a może wyczuł?
- To były stare roboty.
Milczałem.
- Nasłali na nas stare roboty, pokonanie ich miało zajmować tylko czas. One nie były ważne.
- Więc co było?
- Podczas naszych walk nie stało się dosłownie nic. Spokój, cisza.
- Kto to był?
Batman wzruszył ramionami.
- Zadzwoń do swoich.

Raven
Przyjęcie skończyło się równie szybko jak się zaczęło, tracąc jubilatkę i dwóch gości. Wolno sączyłam kieliszek wina (świąteczny zamiennik herbaty ziołowej), pochylając się nad książką. Chłopcy oglądali film. Nie zważaliśmy na fakt, że jest środek nocy. Miała być niezła impreza. I choć nie można nawet nazwać tego imprezą, noc należała do nas. 
Zadzwonił telefon Cyborga. Robin.
- Nie, nic się nie działo - mruknął Victor - Czy są wszyscy? Nie, Gwiazdka zniknęła z tym swoim... Jezus, nie dasz dziewczynie chociaż odrobiny prywatności..? No dobra, dobra... - zerknął na ekran wbudowany w rękę - wyłączyła komunikator. Pewnie nie chciała, żebyśmy jej przeszkadzali... Komórkę też ma wyłączoną. Nie, gps się nie uaktywnił. Widzisz, nic się nie dzieje. Idź spać gościu, narka.
- Jaki gps?
Kid Flash to wysyczał. Stał, całkowicie sztywny i wyprostowany.
- Po zniknięciu Raven wbudowaliśmy Wam gpsy, ale spokojnie, spokojnie, uaktywniają się jedynie podczas intensywnego używania mocy! - Cyborg rozłożył ręce.
- Bez konsultacji?! Bez jakiejkolwiek prośby?! Jesteście... jesteście cholera gorsi od Batmana!
Wybiegł. Dotarł do mnie tylko skrawek jego myśli. Zupełnie jak przed laty.

 ***

- Koriand'r.
- Siostro.
Przyglądała jej się w ten sposób w jaki dzieci w ZOO patrzą na tygrysa w klatce. Nic się nie zmieniła. Może miała nieco dłuższe włosy i nieco bardziej zacięty wyraz twarzy.
- Czemu? To ty zatrudniłaś Louisa? Dlaczego?!
Roześmiała się. Perliście. Wysoko.
- Nadal wielu rzeczy nie rozumiesz, dziecinko. Biznes jest biznesem.
- Wydałaś mnie za.. pieniądze? - popatrzyła na nią wielkimi oczami o barwie niewinnej zieleni.
To potwór. Wydała siostrę barbarzyńcom! Nie można jej winić, od zawsze było wiadomo, że jest chora. Upośledzona. Widzieliście kiedykolwiek jej oczy? Wiedzieliście, że nie są zielone? Koriand'r uciekła! Może nas wyzwoli! Tak dalej nie może być! Gospodarka upada, a ona nic z tym nie robi? Koriand'r nigdy by tak nie postąpiła!
Przez chwilę milczała
- Nie, zrobiłam to dla siebie. Tylko dla Twojego widoku, zbeszczeszczonej na tym brzydkim krześle, w tych kajdanach. Żeby nareszcie udowodnić, że jestem lepsza.
- Siostro... jeszcze możesz to pokazać. Uwolnij mnie i razem pokonamy tych, dla których pracujesz...
- Jesteś żałosna! Myślisz, że gdy osiągnęłam cel, tak po prostu mnie nawrócisz?
Roześmiała się upiornie.
- Myślałam, że się zmieniłaś. Ale nie, musi być zupełnie jak przed laty.

3 komentarze:

  1. Druga w nocy. Nawet mój kot leżący obok mnie zdążył już zasnąć. Planuję iść w jego ślady, wchodzę jeszcze tylko na bloga...A tu nowy rozdział!💝 Jej,jestem taka szczęśliwa!Po co komu teraz sen?
    Ok...Muszę opanować euforię i przejść do właściwego komentarza. Zacznę od faktu,iż uważam za dobre posunięcie ponownie napisanie tego rozdziału. Bardzo lubię Twoją twórczość,ale szczerze mówiąc jakoś smutno mi było,że pominęłaś sporo wydarzeń.Tak, więc reset jak najbardziej na plus. Co do zachowywania samej Starfire-czy wymaga ono jakiegokolwiek komentarza? Rudowłosa obrończyni miasta dała już pokaz swoich możliwości w poprzednim rozdziale i nic poza rolą damy w tarapatach jej obecnie nie pozostaje (takie przynajmniej odnoszę wrażenie).Tak w ogóle to zaintrygowało mnie nawiązanie do przeszłości dwóch, jakże sobie bliskich,siostrzyczek. Nie orientuję się zbytnio w świecie DC, więc jak dla mnie każdy dodatek (zgodny z komiksami bądź nie) mile widziany.
    Co by tu jeszcze napisać? Robin - wprawdzie moja obsesja (takie przynajmniej odnoszę wrażenie czytając moje stare komentarze) na jego punkcie nie jest już tak wyraźna, ale nadal pozostaje moją ulubioną postacią w kreskówce i tej historii, więc im go więcej tym lepiej.:) Batman-jeśli w pobliżu nie ma Jokera,to niezbyt mnie interesuje. Raven-to winko przywołuje wspomnienia...pamiętam,że kiedy pierwszy raz przeczytałam poprzedni rozdział,to zastanawiałam się jak będzie z alkoholem na tej imprezie. Cóż, połączenie BB+jakiekolwiek trunek zawierający procenty nie brzmi dobrze. Jemu chyba bezpieczniej byłoby dać Picolo🐥 Najlepszy jednak był tekst o emerytach🐒
    Ok.Mój kot zdążył się obudzić,umyć i znowu zasnąć,czyli najwyższy czas kończyć i iść spać. A właśnie-jeszcze tego nie było-BARDZO DZIĘKUJĘ ZA ROZDZIAŁ!Pisałam już jak bardzo się cieszę? Chyba tak.:)
    Jestem pół przytomna i pewnie jutro i tak skasuję ten komentarz i napiszę coś bardziej przyzwoitego,więc to by chyba było na tyle. Au revoir!
    P.S.Z góry przepraszam za wszelakie błędy: ortograficzne,interpunkcyjne,odstępy w dziwnych miejsca itp.itd.Mam nowy telefon, który ma tak dziwną automatyczną korektę pisowni,że prawie każde słowo muszę po nim poprawiać.Chyba niedługo się poddam i wyłączę tę funkcję...,albo wcześniej wrzucę telefon przez okno. Jedno z dwojga...

    OdpowiedzUsuń
  2. Musiałam odświeżyć stronę, bo nie wierzyłam własnym oczom. A jednak, stało się - Caxi dodała rozdział. Radujcie się narody!
    Oby to nie był jednorazowy epizod i wrócisz na stałe, bo akcja zaczyna się powoli rozkręcać w dobrym kierunku.
    Odzwyczaiłam się od Star - stety. Już zapomniałam, jaka jest naiwna :/ "Robin, ratuj!" i te de

    (Daph, mam screeny, nie ukryjesz się)

    OdpowiedzUsuń
  3. Blog odnaleziony w zeszłym roku (czemu tak późno?), a teraz część znam na pamięć! I nowy rozdział... modły zostały wysłuchane! Świetnie piszesz, a najlepszy fakt, że chociaż tutaj nie ma BB&Rae (naprawdę,ile można?). A rozdziały z Iksem jeszcze się pojawią, tak? I błagam, Caxi: WRACAJ NA DŁUŻEJ!

    OdpowiedzUsuń